poniedziałek, 14 grudnia 2009

poniedziałkowy poranek...

Miał być poranek, ale zanim znalazłam chwilę, żeby uzupełnić ten post to już się zrobiło popołudnie i tyle....no więc zostanie tak jak miało byc w zamyśle, treść w sumie dalej aktualna...
Przyszłam do roboty właśnie, spóźniona dwie minuty (cholera, nie będzie 5 gwiazdek), bo zaspałam, budzik zadzwonił mi o 6.15 a ja, jak zwykle, go wyłączyłam i stwierdziłam poleżę jeszcze, jak zwykle, 5 minut i co?? Obudziłam sie o 6.53 (jest to godzina, o której powinnam stać już na przystanku czekając na 233E). Zebrałam sie w tempie błyskawicznym (6 minut). A autobus to pchałam przez miasto chyba siłą woli, bo do biura wpadłam dokładnie o 7.59 i zanim sie zalogowalam była już 8.02, no ale dwie minutki to jeszcze nie tragedia - choć 5 gwiazdek nie będzie... :)
A propos pracy to jakoś leci, od tygodnia jestem szefem szefów w polskiej ekipie jeśli chodzi o nową firmę (tzw. klienta), którą obsługujemy, więc mam trochę więcej roboty niż inni, no ale jakoś leci, odpukać :) Ludzie w pracy spoko, jeden Grek namiętnie mnie "zarywa" (pytania w stylu "are you married here" oraz "co robisz po pracy i weekendy" a także"czy nie szukasz mieszkania bo ja mam wolny pokój") to standard :), Włoch siedzący na przeciwko jak śpiewał tak śpiewa (chociaż przez kilka dni grypa go zmogła), święta w tym roku przyjdą wcześniej do nas w firmie bo 17 grudnia mamy Christmas Party a wypłatę za grudzień dostaniemy juz 22 grudnia :) szkoda, że wtedy prezenty będą już zakupione :) nawet śnieg się zaczyna pokazywać (ale tylko w powietrzu bo zanim dotrze na chodnik to juz go nie ma)...ot, węgierska zima...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz