niedziela, 11 października 2009

i po babim, indiańskim, czy jak tam kto woli lecie

Zapowiadali zapowiadali i zapowiedzieli...przyszedł deszcz...jesień, jak to jesień ma to do siebie, że pada deszcz, bywa zimno i ponuro i każdy narzeka....ja tam co prawda jesień uwielbiam, to moja ukochana pora roku i żaden deszcz mi nie przeszkadza, no ale jednak nie trudno było dziś zauważyć drastyczną zmianę pogody...z wczorajszych 28 stopni na dzisiejsze 15 i z rażącego ciepłego słońca (poprawiłam swoją tegoroczną opaleniznę) na zimny, siąpiący deszcz....no nic, na to też są sposoby, ciepły kocyk, dobra książka (polecam Jadviga párnája albo Harrego Pottera) i czerwone Szekszárdi...Na zdrowie :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz